Mijający miesiąc był dla mnie szalony ale i niezwykły. Na samym jego początku (2.10) przyszedł na świat mój synek. W tym momencie moje życie wywróciło się do góry nogami a w domu zapanował chaos. Ja, można by rzec, że pedantka, nie miałam nawet czasu umyć podłóg. A jak miałam czas, to nie miałam siły.
O jakichkolwiek zakupach kosmetycznych czy ubraniowych nawet nie było mowy. Także październik, chcąc nie chcąc, stał się miesiącem bez zakupów. Nie licząc płynu do higieny intymnej i antyperspirantu ;) Gdybym jednak miała pokazać Wam zakupy jakie poczyniłam dla synka, to trochę by się tego nazbierało. Kosmetyki, ciuszki, przeróżne gadżety... Kurier pukał do mych drzwi niemal codziennie ;) Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że jednak miałam czas na zakupy on-line. Tylko priorytety mi się zmieniły ;)
Ze zużywaniem też było marnie. Moja pielęgnacja ograniczała się dosłownie do niezbędnego minimum czyli mycia i tego, co z nim związane. No wiecie, tonik, kremik... te sprawy. Ale już wszelkie bardziej zaawansowane zabiegi pielęgnacyjne z użyciem balsamów, masek czy innych dobrodziejstw poszły w odstawkę. Na palcach mogę policzyć ile razy miałam na twarzy makijaż. Także projekt denko też się nie pojawi. Nie ma sensu pokazywać raptem trzech opakowań. Połączę go z denkiem listopadowym.
Ze zużywaniem też było marnie. Moja pielęgnacja ograniczała się dosłownie do niezbędnego minimum czyli mycia i tego, co z nim związane. No wiecie, tonik, kremik... te sprawy. Ale już wszelkie bardziej zaawansowane zabiegi pielęgnacyjne z użyciem balsamów, masek czy innych dobrodziejstw poszły w odstawkę. Na palcach mogę policzyć ile razy miałam na twarzy makijaż. Także projekt denko też się nie pojawi. Nie ma sensu pokazywać raptem trzech opakowań. Połączę go z denkiem listopadowym.
Nie ukrywam, momentami nie było łatwo. Pierwsze dni z maleństwem to jedna wielka zagadka. Czemu on płacze? Może jest głodny? Może ma mokro? Może coś go uwiera? Może mu za gorąco/za zimno? I tak w kółko. Dziś już jest trochę lepiej. Z każdym dniem coraz lepiej się rozumiemy i jesteśmy coraz bardziej zorganizowani. Choć zdaję sobie sprawę, że przed nami jeszcze wiele ciężkich chwil i nieprzespanych nocy. Ale damy sobie radę ;)
Narodziny dziecka, zwłaszcza pierwszego, to wielka rewolucja. I choć czasem jest tak ciężko, że mam ochotę usiąść i płakać, to nie wyobrażam już sobie życia bez Niego :)